wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział czwarty

Profesor Wilkinson drugi raz wypuścił różdżkę z rąk. Był blady i zmartwiony, niezdolny do nauczania. W końcu jednak, jakoś po kwadransie zmarnowanych zajęć, zdołał zademonstrować uczniom zaklęcie kameleona. Zlał się z otoczeniem i być może wywołałby pomruki uznania, gdyby udało mu się to za pierwszym razem. Teraz zdołał jedynie wprawić niektórych uczniów w zdumienie.
Tom nie znał zaklęcia kameleona, bo jak do tej pory nie było mu potrzebne. Do wykonywania niebezpiecznej roboty miał śmierciożerców i jeśli ktoś musiał się ukrywać to właśnie oni. Dla niego byłoby to hańbą.
Zdumiał się, że nadeszła lekcja, na której rzeczywiście musiał uczyć się zaklęć wraz z innymi uczniami. Ogarnęło go jeszcze większe zdziwienie, gdy Johnowi udało się opanować kameleona szybciej od niego. Zrobił się rozdrażniony. Zmotywowało go to jednak do skupienia się na nauce i już za następnym podejściem zlał się gładko z otoczeniem, przybierając kolor chropowatej, jasnej ściany i gładkiej ławki, zrobionej z ciemnego drewna. Nikt nawet nie zauważył różnicy czasowej między Avery’m a Riddle’m. Nikt prócz samego Voldemorta, rzecz jasna.
Tom nie zamierzał udawać się nigdzie z Avery’m czując, że dystans, jaki utworzył się między nimi od nauki zaklęcia, wciąż nie zaczął się zmniejszać. Oczywiście John nie miał pojęcia, czemu Riddle obdarowuje go pogardliwym spojrzeniem, ale czuł zbyt duży strach, by w takiej sytuacji pozostać przy boku Voldemorta.
Harry Wilkinson podszedł do Toma po lekcji, w zmartwieniu marszcząc brwi.
— Tom, mógłbyś zostać na chwilę? Chciałbym z tobą porozmawiać.
Riddle podniósł wzrok na profesora w zaciekawieniu. Nigdy nie zdarzyło się, żeby Wilkinson zatrzymywał go po lekcjach. Nie było ku temu powodów.
— Nigdzie mi się nie spieszy profesorze — powiedział ostrożnie.
Minutę później w sali znajdował się tylko Tom i Harry. Wilkinson odchrząknął nerwowo, odgarniając włosy z twarzy. Przysiadł na kancie swojego biurka, tak, że jego i Riddle’a oczy znajdowały się na tej samej wysokości.
— Martwię się o Amy — wyznał z przejęciem. — Nie ma jej już od kilku tygodni, a szkolna pielęgniarka nic o tym nie wie. Pomyślałem, że ty coś możesz mi powiedzieć. W końcu jesteście ze sobą blisko, przynajmniej na moich zajęciach. — Tom miał już zaprotestować, ale profesor nie dał mu na to szansy i kontynuował. — Ostatniego napadu dostała w piątej klasie, a później już nie działo się nic złego. Myślisz, że to wróciło?
Tom przyjrzał się uważnie profesorowi, zastanawiając się, czy to jakiś żart.
Nie, nie żart. Oczywiście, że nie.
Kto śmiałby z niego żartować?
Aczkolwiek słowa Harry’ego były dla Riddle’a kolejnym szokiem, wyjątkowo silnie odczuwalnym po gładkich emocjonalnie tygodniach. Złość na szlamę prawie wyparowała, co nie znaczyło, że Tom nie zamierzał poddać jej torturom, o jakich nigdy nie zapomni. Amy miała jakieś problemy. Wiadomo, że czarodzieje brudnej krwi są podatniejsi na wszelkie obrzydlistwa chorobowe, ale Voldemort nie pomyślałaby o tym, że dziewczynie dolega coś większego niż zbyt częste bujanie w obłokach i zmienny jak pogoda charakter.
Najwidoczniej Tom miał już z tym do czynienia, skoro profesor Wilkinson zwracał się do niego po informacje.
— Też się o nią martwię — przyznał ze smutkiem. — Próbowałem pytać dyrektora Dippeta, ale niestety nic nie chce mi zdradzić. Obawiam się, że napady mogły powrócić.
Wilkinson natychmiast łyknął haczyk i wbił go sobie głęboko w podniebienie. Krew po przebiciu wpłynęła mu do gardła. Przełknął ślinę.
— Oby tylko nie zabrali jej ponownie do Świętego Munga! — powiedział z paniką w głosie. — Nienawidzi przecież tego miejsca.
— Dlaczego?  — Tom nie zdołał się powstrzymać.
Profesor jednak nie uznał jego ciekawości za coś dziwnego. Zamyślił się.
— Nigdy nie chciała powiedzieć — oznajmił powoli. — Kiedyś tam wymsknęło jej się o tym, że już jako dziecko nie lubiła tam przebywać. Może teraz wywołuje w niej złe wspomnienia. Nie wiem. Mam tylko nadzieję, że szybko wróci.
— Ja też — zapewnił Tom gorąco.
— No nic Tom — powiedział łagodnie, kładąc dłoń na ramieniu Riddle’a. — Trzymaj się i zmiataj na następną lekcję. Nie chcę, żebyś się przeze mnie spóźnił.
— Do widzenia profesorze.

Następną lekcją Toma był pokój wspólny. W poniedziałki i piątki Riddle miał stosunkowo niewiele zajęć, a lekcja Zaklęć i Uroków była ostatnią w tygodniu. Nie zwracając uwagi na znajome osoby, przeszedł do dormitorium. Porozsuwał ciemnozielone zasłony, sprawdził łazienkę, chcąc upewnić się, że nikogo nie było, po czym uklęknął szybko przy kufrze i z otworzył klamry.
Usiadł na łóżku, trzymając w rękach szorstki pergamin. Odkręcił buteleczkę z atramentem. Ręka drżała mu z ekscytacji, gdy maczał końcówkę pióra w ciemnej toni buteleczki. Pierwsze słowa wypisał starannie, pozostawiając sobie jak najwięcej czasu na zastanowienie się nad następnymi.

Amy Abigail Benson
Szlama kłamiąca na temat czystości swojej krwi, Ravenclaw. Dużo osób twierdzi, że znam się z nią od wielu lat. O niczym takim sobie nie przypominam.. Otumaniła wszystkich zaklęciem, by upozorować znajomość? Nie. Nie była wystarczająco silna. Po za tym nie próbowałaby rozpoczynać przyjaźni na peronie.
Otumaniła mnie, żebym nie pamiętał o naszej przyjaźni?
Dlaczego miałaby to robić? I jakim sposobem? Mogła się dorwać do mnie na lekcji, pod pozorem nieostrożnego machnięcia różdżki, ale przecież nauczyciele zauważyliby, że często jej się to zdarza. Czy Wilkinson mógł być tak bardzo wpatrzony w umiejętności Amy, by wybaczyć jej silne zaklęcia, rzucane na innych uczniów? Może przypisywał takie zachowanie jej tajemniczej chorobie?
Na co chorowała Amy?
Harry określił to słowem „napady”.
Napady czego?
Musiały być poważne, skoro pod uwagę brany był Święty Mung. Czy nieobecność Amy znaczyła, że dostała ataku? Choroba wróciła? Benson zawsze znikała na tak długo?
Ostatni raz dostała ataku w piątej klasie. W piątej klasie działo się dużo. Mogłem nie zauważyć jej zniknięcia, nawet jeśli już wtedy się znaliśmy. A co jeśli zauważyłem, tylko ona mnie omotała? Czy to oznaczało, że nie wiem o niej prawie nic, a ona wiedziała prawie wszystko?       
Prawie wszystko?
Ile jej powiedziałem? Jaka była nasza znajomość? Czy naprawdę się przyjaźniliśmy?
Najważniejsza rzecz.
Dlaczego Amy próbuje zdobyć moje zaufanie? Jeśli wcześniej się znaliśmy, to czemu zaczynała wszystko od nowa? Nie łatwiej było wykorzystać mnie, gdy już nawiązaliśmy znajomość? Czy w ogóle chciała to w jakiś sposób wykorzystać?
Gdzie teraz przebywa?

Przebywała w wielkiej sali. Tom poszedł na kolację trochę później niż zwykle. Chciał najpierw odrobić prace domowe i nadrobić kilka następnych zaklęć z książki Zaklęć i Uroków dla zaawansowanych. Nie zamierzał ponownie dopuścić do sytuacji, w której Avery będzie w czymś lepszy od niego. To zniszczyłoby reputację Riddle’a, obniżyłoby podziw i respekt śmierciożerców.
Pomieszczenie było zatłoczone, napęczniałe ożywionymi rozmowami, a i tak zdołał wyłapać ją wzrokiem. Czekoladowy pudding utknął mu w gardle, gdy ona zajmowała swoje zwykłe miejsce między dwiema innymi, niczym niewyróżniającymi się Krukonkami. Ignorowała fakt, że Riddle patrzy na nią, jednocześnie próbując nie zabić się puddingiem.
A może po prostu nie widziała?
Nie, ignorowała.
Jakiś Ślizgon klepnął go w plecy. Antonin Dolohov.
— Nie potrzebowałem twojej pomocy — syknął Tom, czując jednak ulgę.
Szybko napił się soku z dyni. Dolohov usiadł koło niego.
— Zdaję sobie z tego sprawę — powiedział niepewnie. — Ale czy wszystko w porządku?
Wątpił w to?
— Oczywiście, że wszystko w porządku — oznajmił najdokładniej jak umiał, patrząc na Antoniego wściekle. — Idź stąd, bo coś może się stać.
Poszedł.
Tom nie stracił jeszcze władzy.
Jedno zaklęcie wstecz nie sprawiło, że przestali się go bać.
Jedno zachłyśniecie się nie czyniło z niego słabeusza.
Wymazane wspomnienia, nie sprawiały, że Amy miała nad nim przewagę.

— Amy, jak miło cię widzieć — powiedział, niby przypadkiem wpadając na nią, gdy wychodzili z Wielkiej Sali. — Tak się o ciebie martwiłem!
Benson zastygła, odwrócona do niego plecami. Ale tylko na chwilę. Prawie że niezauważalną. Przeprosiła swoją wyrośniętą koleżankę, z którą właśnie rozmawiała i posłała Tomowi uśmiech. Jej oczy były zdystansowane.
— Tom — powiedziała spokojnie, widocznie starając się wydusić z siebie choć odrobinę radości, bo jej policzek drgnął nerwowo przy wymawianiu jego imienia.
— Możemy porozmawiać? — Koleżanka Amy wciąż stała w miejscu, patrząc się to na Riddle’a to na Benson. Miała szyję prawie tak długą jak żyrafa i wyglądała jakby próbowała wyłowić nowy temat do plotek. Tom wyobraził sobie jak po szkole roznosi się niczym zaraza informacja o gorącym romansie między nim Amy. Skrzywił się. — Na osobności.
— Wybacz, spieszę się. Mam tyle do nadrobienia…
— Bzdura — zaprzeczyła podnieconym głosem jej koleżanka. Tom próbował sobie przypomnieć jej imię, ale nie potrafił. — Ma cały wolny wieczór. Nauczyciele jeszcze nawet nie wiedzą, że wróciła.        
— Ale mam zaległości — powtórzyła z naciskiem. — Muszę…
— To zajmie tylko chwilę — zapewnił, uśmiechając się szelmowsko. — A później mogę ci pomóc w uzupełnianiu wiadomości. To dla mnie żaden kłopot.
To było kłamstwem. Tom nie zamierzał pomagać szlamie.
Żyrafa pchnęła Amy w jego stronę.
Amy spojrzała na niego z przerażeniem.
Westchnęła.
— Dobrze.
Koleżanka zachichotała.
— Anita, czekaj! — krzyknęła, podbiegając do jakiejś blondynki. Powiedziała jej coś na ucho. Obie spojrzały w stronę Toma i Benson. Zachichotały razem. W tym samym rytmie, tej samej tonacji.
— O czym chciałeś porozmawiać, Tom? — Amy znalazła się nagle bliżej. Riddle widział, że jej czoło lśni od potu. Dłonie miała zaciśnięte.
— Znam dobre miejsce, w którym moglibyśmy omówić kilka spraw.
— Wolałabym to zrobić tutaj, jeśli nie masz nic przeciwko — powiedziała odrobinę pewniej.
— Nalegam.  
— Odmawiam.
Tom mocno ścisnął jej ramię. Syknęła i wyrwała się.
— Najmocniej przepraszam. Ostatnio jestem bardzo nerwowy.
Amy odsunęła się o krok. Jej mina nie była neutralnie obojętna jak to zwykle bywało. Patrzyła na niego jak owieczka na wilka, doszukując się objaw głodu.
— Nie szkodzi — powiedziała zdawkowo. — Przyzwyczaiłam się.
— Ależ znamy się od niedawna — przypomniał, przywołując na twarzy sztuczny uśmiech. — Jeszcze nie powinnaś tak przywykać do moich wad.
Czuł, że igra z nią i sprawiało mu to satysfakcję. Chciał, żeby zrozumiała jak w wielkim niebezpieczeństwie była, pogrywając sobie z nim. Wyłapała to.
— Wiem już. — Musiała odchrząknąć, żeby to powiedzieć. — Wiem już, że wiesz.
Tom poczuł radość, rozlewającą się po całym ciele. Ogromną, szaleńczą radość. Amy nie potrafiła się już przed nim kryć. On wiedział, a ona się bała.
— Zejdźmy innym z drogi — zaproponował, obejmując ją delikatnie ramieniem. Była taka niska i krucha, że mógłby ją zabić bez zbędnego wysilania się. Jak na razie nie musiał wysilić się, by pokierować ją na bok. Na śmierć przyjdzie czas.
Przeszli kilka kroków, zatrzymując się przy filarze. Wciąż na widoku, ale dziwnie odgrodzeni między cieniem kamienia, a światłem pochodni, której ogień płonął wesoło kilka metrów dalej. Tom uśmiechał się. Benson była przerażona.
— Co dokładnie wiem, droga Amy? — zapytał serdecznie. — Jak myślisz? — Dziewczyna otworzyła wyschnięte usta, ale Tom ją uciszył. — Uważasz, że wiem o twojej brudnej — odgarnął jej włosy z twarzy, wciąż się uśmiechając — śmierdzącej krwi? Czy może o okropnych napadach, przez które w świętym Mungu witają cię jak starą przyjaciółkę? — Każde słowo przesiąknięte było spokojem. Mówił powoli. — A jeśli już mowa o przyjaźni…
— Nie jestem szlamą — zaprotestowała. Widział, ile kosztowały ją te słowa. Najpierw musiała przezwyciężyć strach, później odetchnąć, na samym końcu wypluć protest. — Moi rodzice to czystokrwiści czarodzieje. Gram według twoich zasad. Nigdy nie uznawałeś swojego ojca za krewnego. Tak samo ja traktuję ludzi, przez których przyszłam na ten świat.
— Skąd…
— Znam cię Tom — powiedziała z pasją, która prawie w całości pochłonęła strach. Wilk w owczej skórze, który próbował się z niej uwolnić. — Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny. Czasami wydaje mi się, że znam cię lepiej niż ty sam. Nie rób sobie ze mnie wroga. — Riddle poczuł jak pięść zaciska się wokół jego żołądka, gdy Benson wypowiedziała te słowa. Druga niewidzialna ręka zaczęła skubać jego nerwy. — Mam władzę nad częścią twojego życia, choć przyznam, ze wolałabym umrzeć niż ją mieć. Umiem sprawić, że wspomnienia wyparowują z twojej głowy. Zauważyłeś to, prawda?
— Czy ty mi grozisz Amy? — zapytał, śmiejąc się pod nosem. Już przyciskał różdżkę do wgłębienia między jej obojczykami. Stał tak blisko, że prawie zasłaniał Benson. Dla przechodzących uczniów wyglądali raczej jak para, całująca się w kącie, niż jak dwoje czarodziejów będących w trakcie poważnej kłótni. — Jesteś głupiutką dziewczyną, wiesz o tym? Czegoś takiego nie mogę nazwać odwagą. Mnie się nie grozi, chyba że jest się samobójcą. Chcesz zginąć Amy?
Najpierw zobaczył jak porusza głową, dopiero później odpowiedziała:
— Nie.
Wilk skulił się w owczym ubranku.
Miała takie duże, przerażone oczy. Tom czuł, że nią gardzi, ale było coś w tych oczach, co darzył sympatią.
— To dobrze — oznajmił powoli, obdarowując ją innego rodzaju uśmiechem. Tym przyjaznym, aczkolwiek nie dotarł on do oczu. Pogłaskał ją po policzku. — Bardzo dobrze, Amy. Czuję, że jest to początek pięknej, trwałej przyjaźni. POZBAWIONEJ kłamstw. Nie okłamiesz mnie więcej moja droga, prawda?

— Nigdy Tom. Nigdy.






Na początku chciałabym podziękować za odzew pod poprzednim rozdziałem. Byłam miło zaskoczona. Zaczynam naprawdę wkręcać się w tę historię, mam nadzieję, że czujecie to samo. Nie ukrywam, że do końca wcale nie pozostało specjalnie dużo. Nie wiem, czy wspomniałam już, że to opowiadanie nie będzie zbyt długie. Chciałabym je zamknąć w dziesięciu rozdziałach, ale, zupełnie szczerze, nie mam jeszcze wszystkiego rozpisanego co i jak w poszczególnym kawałku, a zakończenia przeważnie nie idą idealnie według planu. 
Trochę mi głupio, że poprzedni rozdział zakończyłam wzmianką o horkruksach,a tutaj zajęłam się jedynie Amy, Amy, Amy. Następny będzie bardziej rozwinięty, jeśli chodzi o duszę Riddle'a. Pojawi się też troszkę więcej o misji śmierciożerców. Od Benson trzeba trochę odpocząć :)
Pozdrawiam ciepło!

14 komentarzy:

  1. Dobry Wieczór!
    O tak ja się chyba też wciągam, bo od razu przeczytałam :O I to przeczytałam szybko . Ogółem to suuuuper, ale nie rozumiem, czemu Amy tak wymiękła na końcu. Zamiast pokazać kto ma jaja w tym związku, to ona wchodzi na dobrą drogę do domku w slumsach i podawania piwa swojemu wiecznie niezadowolonemu mężusiowi. No chciałam napisać zdrowiej, ale właściwie to choruj, bo przynajmniej możesz sobie popisać i rozwijać swój nadprzyrodzony talent pisarski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie nowy rozdział! Tyle czekałam i jest! Oczywiście wspaniały jak zwykle, co prawda gdzieś mignęła mi literówka, ale to chwilowo nie istotne. Parę uwag oczywiście mam 1. Krótko i fakt, że wszędzie jest Amy sprawił, że teraz chcę więcej Riddle'a choć na początku ją lubiłam bardziej 2. Jak wspomniałem gdzieś była literówka, bodajże brak literki "a" 3. Za mało akcji Wiem, wiem czepiam się, ale konstruktywna krytyka jeszcze nikomu nie zaszkodziła, i wiem, że bywam lekko upierdliwa i moje uwagi też XD Mimo to rozdział mi się bardzo podobał i czekam z niecierpliwością na następny ;) Pozdrawiam Rosalindi :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego mnie się wydaje, że Amy jest z przyszłości?
    Jak zwykle rozdział jest świetny. Boże, według mnie strasznie dobrze odzwierciedliłaś charakter Toma!
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!

    Nie będę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urwało mi komentarz! Nie będę owijac w bawełnę! Żałuję, że tego bloga znalazłam tak późno. Teraz dobrego bloga potterowskiego to ze świecą szukać. Nie powiem, na początku myślałam, że to kolejne cacko z cyklu zakazana nieszczęśliwa miłośc lub inne takie, a tu ambitne opowiadanie! Wciągnęło mnie niesamowicie, przeczytalam wszystko jak leciało i spodobała mi się postać Toma. Bardzo! Taki Voldemort jeszcze z odrobiną człowieczeństwa. Amy też niczego sobie. Od początku zastanawiam się, co ona ukrywa? Nie mogę jej rozszyfrować, ale to bardzo mi się podoba w opowiadaniach. Trzyma w napięciu, odkrywa co nie co, ale nie wszystko podajesz na tacy. Opowiadanie trafia do moich ulubionych. Od dzisiaj jestem wierną fanką, tylko mam nadzieje, ze nie porzuciłas blogowania? Liczę na news za niedługo ;)

      Przepraszam za błędy, pisze z telefonu.
      Serdecznie kłaniam się,
      Mała Mi.

      Usuń
  5. Interesujące... ciekawe... niemdłe... co dalej? Ta rozmowa więcej ukryła, niż zdradziła. Masz pomysł na c.d.?

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super, bąbowy i najlepszy. W tej rozmowie wydawało mi się że ona więcej ukryła a nie zdradziła. Ale ogółem masz świetnego bloga
    Pozdrawiam Astoria i zapraszam do mnie http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Pochłonęłam wszystkie rozdziały za jednym zamachem i wkręciłam się, tak samo jak ty. Widać, że z rozdziału na rozdział radzisz cobie coraz lepiej - zarówno sam styl jak i charakter poszczególnych bohaterów jest coraz lepszy literacko. Z każą kolejną sceną coraz bardziej zachęcasz czytelnika, odsłaniasz tajemnicę, by nie wyjaśniwszy wszystkiego do końca, zostawić mnie w niepewności.
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny :)
    Nie przejmuj się tym, że w tym rozdziale jest tylko Amy, Amy i Amy, bo wydaje mi się, że ten rozdział był najlepszy :) Żądam więcej scen z Amy i Tomem <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam każdy wpis i jestem zakochana. Niesamowicie mnie zaintrygowałaś. Powalasz swoją oryginalnością. Postaram się cierpliwie czekać na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam!

    Jak miło jest znaleźć tak dobry fanfik i to jeszcze osadzony w czasach Toma Riddle'a. Uważam, że jest to naprawdę duże pole do popisu; kreacja fabuły czy bohaterów. O tak, Tomem mnie zaskoczyłaś! Lepiej go sobie nie mogłam wyobrazić; fałszywie ciepły, ułożony uczeń. Do tego Amy psuje mu skrupulatnie ułożony plan. A jak wie o nim więcej, niż ktokolwiek by podejrzewał? A jeśli była z nim przy zabijaniu jego rodziny? A jeśli przez niego i szalejącego Bazyliszka wylądowała w Św. Mungu? Dżizys, moja głowa szaleje od pomysłów.

    A z tej Amy to niezłe ziółko. Taka szamotanina cech charakteru. Mam co do niej mieszane uczucia. Niby lojalna, ale wyczyściła mu pamięć. Mam nadzieję, że nie jest typową kobietą, która zmienia zdanie zanim zdąży je wypowiedzieć.

    Co do rozszczepiania duszy Toma... Gubię się ile jest tych części. Niby pytał się o 7, ale plus późniejszy Harry, to będzie osiem... Boże, co ten człowiek ze sobą zrobił, to ja nie mam pytań. Czasem bardziej przypomina mi demona, niż człowieka. Zawsze zastanawiałam się, czy rozczepiając duszę traci przy okazji człowieczeństwo - uczucia, ludzkie odruchy, całą swoją naturę. Wbrew pozorom to jest nadszarpnięcie części świadomości. Może to jakoś powinno na niego wpływać? Wypłowiałe zachowania, może czasem rozchwiane przez brak jakiś części... Chociaż na sam koniec czuł nienawiść. To mnie zawsze intrygowało.

    Ojeny, przepraszam Cię za ten potok słów. Czasem nie potrafię się powstrzymać, gdy wczuwając się w treść.

    Życzę Ci powodzenia w pisaniu! Na pewno się jeszcze odezwę. Mam nadzieję, że nie zgubię Twoich blogów. Ten o IIWŚ też jest świetny, ale skomentuje kiedy indziej.

    Pozdrawiam,
    Locofuego

    PS. Przepraszam za wszelakie błędy. Nie mam zbytnio czasu tego przeczytać i zedytować.

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie znalazłam twojego bloga i muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał. Grafika przypadła mi do gustu, zwłaszcza zdjęcia Lorda. Wybrałaś interesujący temat (ja po prostu uwielbiam Toma, więc siłą rzeczy mi się podoba ;-)), a pomysł jest oryginalny. Kupuję twojego Voldemorta, jest świetny - władczy, ale jednocześnie dla innych to normalny, miły chłopak. Chociaż wydaję mi się, że chwilami jest zbyt pomocny i sympatyczny wobec innych uczniów, a zwłaszcza szlam, ale to twój blog, więc nie wcinam się w twoją inwencję. Podoba mi się postać Amy, ta tajemniczość w jej relacji z Riddle'em. Bardzo ciekawi mnie, jak rozwiążesz tajemnicę ich domniemanej przyjaźni i brak wspomnień Czarnego Pana. Domyślam się, że twoja Amy to Amy Benson, którą Tom zaciągnął do jaskini razem z Bishop'em. Ta teoria wyjaśniałaby ich znajomość, ale czemu Riddle tego nie pamięta, czemu wcześniej nie zauważył, że w jego sierocińcu mieszka inna czarownica?
    Z niecierpliwością czekam na znalezienie odpowiedzi na te pytania w następnych rozdziałach.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Zaczytana

    PS Szkoda, że planujesz zamknąć to opowiadanie w zaledwie dziesięciu rozdziałach. Ja z całą pewnością będę śledzić twoją dalszą twórczość i z chęcią przeczytałabym to fanfiction do końca, nawet gdyby liczba rozdziałów urosła do trzystu ;-). Mam nadzieję, że jeszcze to przemyślisz, bo historia jest naprawdę ciekawa i nieodżałowaną stratą byłoby tak szybkie jej zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Amy Benson... Amy Benson.. tak! Już wiem! O ile się nie mylę to ta Krukonka, płynąca z Tom'em na wyspę, w poszukiwaniu Horkruksów..
    Uwielbiam to opowiadanie, pochłonęłam wszystkie części, ktòre się dotychczas ukazały :-) I zdecydowanie tęsknię za Riddle'm ;3
    Pomimo, że zainteresowały mnie tajemnicze napady Amy :-)
    Po tym opowiadaniu coś czuję, że znienawidzę szlam :D
    Uwielbiam tego Tom'a. Po prostu uwielbiam... utrzymuj

    OdpowiedzUsuń
  13. Od zawsze uwielbiałam Voldemorta w Harrym Potterze, później wyobrażałam sobie jego historię, ponieważ Rowling nie dała nam wiele z jego przeszłości, co mnie bardzo bolało.
    Jest to pierwszy blog o tej tematyce, który czytam – i po polsku i po angielsku – i muszę powiedzieć na samym początku, iż jestem zauroczona szablonem. Sama nigdy nie miałam do tego talentu, więc niesamowicie zazdroszczę daru.
    Szczerze mówiąc nie chciałam czytać blogów o Tomie, ponieważ sama zaczęłam o tym pisać i bałam się, że Twoja fabuła jakoś wpłynie na mnie, zrobię coś czego nie miało być itp, lecz coś mnie przykuło w Twojej historii i to pewnie było pierwsze zdanie w pierwszym rozdziale. Na początku myślałam, że rozpocznie się od sierocińca, później że to może jednak pierwszy rok i zdziwiło mnie, że to jednak siódmy.
    Idealnie opisałaś odczucia Toma, to jacy powinny być Ślizgonki i Ślizgoni. Polubiłam Urszulę, a jeszcze bardziej Amy. Taka mała, senna istotka. Jeszcze nie rozgryzłam, o co chodzi z kurtką, z przyjaźnią, czy może chodzi o zwykłą, prostą sympatię Amy. Pytania, pytania.
    Sposób w jaki opisałaś spotkania nigdy nie zgadzał się z moją wyobraźnią, co nie znaczy, że nie jestem z nich zadowolona. Zawsze wyobrażałam ich sobie trochę inaczej, ich tok myślenia trochę inny, ale Twój sposób przedstawienia tego bardzo mi się podoba. :)
    Fabuła też rozwija się w przyjemny sposób i już w drugim rozdziale zastanawiam się, co dostane od Ciebie dalej, w późniejszych rozdziałach, jak rozwiniesz plany Riddle'a. Wciąż pytania i brak odpowiedzi. Podoba mi się coraz bardziej.
    Pochłonęłam całość szybko, trochę jestem na siebie zła, bo za szybko i nie mogę się dalej cieszyć Twoim stylem pisania. I po prawdzie cieszę się, że tyle było o Amy. :)

    Czekam na kolejny rozdział, Halszka :*

    OdpowiedzUsuń